Drodzy moi, mili, kochani!

Szczerze wierzę, że wszystko w porządku i cieszysz się zdrowiem i spokojem – w tym bardzo trudnym dla wszystkich czasie.

Czas na drugi wpis, chwilę zajęło mi wybór tematu (mam ich jeszcze kilka 😉 )

Szczerze mówiąc, to do tego wpisu zmotywowała mnie, właśnie obecna sytuacja w wielu miastach w Polsce. Tłumy na ulicy oraz (niestety), nieuzasadniona agresja wobec demonstrantów. Wszystko to nagrane, sfotografowane i wrzucone na portale społecznościowe oraz różnego rodzaju grupy. Wyświetlane na wszelkich możliwych stronach oraz głównych wydaniach wiadomości.

Właśnie… fotografujemy i nagrywamy wszystko i wszędzie, przy każdej okazji uwieczniamy to co nas otacza. Ułatwia nam to technologia – każdy z nas ma przy sobie telefon z aparatem z co najmniej 20 mpx matrycą. Widzimy wszystko i wszędzie, nic nie umknie naszym oczom. Czasem podejmujemy głupie lub niebezpieczne decyzje, tylko po to aby zrobić lepsze i ciekawsze zajęcie niż nasz znajomy – lajki, komentarze i chęć chwilowego zabłyśnięcia przed znajomymi, pcha nas często do ryzykownych posunięć. Ile razy stanęłaś/stanąłeś za barierką? Zbyt blisko krawędzi? W zabronionym miejscu, ale z pięknym widokiem lub pięknym otoczeniu? Tak myślałem…, ale nie przejmuj się – wszyscy trochę naginamy zasady i przepisy. Pamiętajmy jednak o pilnowaniu się wzajemnie i zwracaniu uwagi na to co i gdzie robimy.

Sprawa wygląda troszkę inaczej wśród zawodowców. Fotoreporterzy mają trochę większą swobodę i możliwości, jednak bardzo często także obowiązki. Dla nich dobre zdjęcie to pieniądze. Powiesz: “Przecież to ich praca w ten sposób zarabiają na życie, utrzymują rodziny” Zgadza się – masz rację, czasem jednak pojawia się to “Ale…” 

Czasem sytuacja staje się jeszcze poważniejsza. Zastanów się przez chwilkę: Czy poświęciłbyś czyjeś życie dla świetnego zdjęcia? Takiego, które trafi na pierwszą stronę gazet, jako nagłówek na ogólnokrajowym portalu informacyjnym lub obok czerwonego paska w TV? Cyk i już – zgarniesz kilkadziesiąt tysięcy. Tak, to nie pomyłka – dziesiątki tysięcy złotych za JEDNO zdjęcie. Fajnie nie? Jeden pstryk i zarobiłeś tyle to przeciętny Kowalski przez rok. Całe nasze życie to ciągły wybór – codziennie stajemy przed dziesiątkami wyborów: kupić te buty czy nie kupić? Posprzątać czy nie? Zrobić obiad czy wyjść do restauracji? Zjeść chipsa czy trzymać się diety? Uratować komuś życie, czy zrobić zdjęcie…

Na pewno słyszałeś/aś, o zdjęciu z okładki New York Post sprzed kilku laty, które wywołało ogromną burzę w mediach. Całość rozegrała się w nowojorskim metrze w grudniu 2012. Pięćdziesięcioośmioletni Ki Su Han według relacji świadków, został zepchnięty na tory przez mężczyznę mającego poważne problemy psychiczne. Mężczyzna, nie został wepchnięty bezpośrednio pod nadjeżdżający pociąg – ten pojawił się dopiero po pewnej chwili. Lecz pomimo to, nikt nie pomógł mężczyźnie wydostać się na peron. Zginął pod kołami maszyny. 

Autorem zdjęcia jest Umar Abbas, który współpracował z New York Postem jako wolny strzelec. Taka współpraca jest najlepsza dla takich firm a także dla fotografów – nie wiąże ich żadna umowa (nie liczę ewentualnej umowy o współpracę). A takie praktyki są normą na całym świecie. I tu dochodzimy do sedna tego wpisu:

Gdzie leży granica fotografii? Kiedy zrobienie zdjęcia może zostać uznane za nietakt, faux pas czy też przejaw arogancji, samolubność i szukanie sensacji czy sławy? Dość trudne pytanie, co nie? Tak jak napisałem wyżej, w mediach rozgorzała burza po publikacji tego zdjęcia. W dodatku pojawiło się ono na okładce i zobaczyły je miliony ludzi, w stanach i na świecie. Fala krytyki wylała się na gazetę a negatywne komentarze dotyczyły Umara. Zastanawiano się, dlaczego nie pomógł człowiekowi, tylko robił zdjęcia. Pomijając zachowanie fotografa i brak reakcji z jego strony, nie możemy jednak zapomnieć, że na peronie znajdowało się kilkanaście, albo kilkadziesiąt innych osób i żadna z nich nie ruszyła z pomocą. Smutna rzeczywistość, prawda?

Autor tłumaczył się tym, że błyskami lampy, chciał dać sygnał motorniczemu… Stał także zbyt daleko od krawędzi a cała sytuacja wydarzyła się zbyt szybko.  Przekonało Cię to? Przecież naturalnym zachowaniem człowieka, jest pomoc innym w potrzebie, a przynajmniej – powinna być. Z drugiej strony fotografia dobitnie wskazuje na całkowitą znieczulicę ludzi. Nie martwimy się o drugiego człowieka. Owszem jest nam przykro, jak słyszymy, że ktoś gdzieś zginął, doznał wypadku i został kaleką. Gdy widzimy skrzywdzone zwierzęta, którym nikt nie chce pomóc udzielamy pomocy – niestety najczęściej “online” fizyczną pomoc pozostawiając “tym od tego” przecież istnieją organizacje pomocowe i ludzie, którzy tam pracują. Organizujemy zbiórki, festyny dobroczynne gdzie zbieramy fundusze na pomoc chorym, cierpiącym i umierającym. Solidaryzujemy się ze strajkującymi, walczącymi o swoje prawa ludźmi – tak jak wielu z nas w ciągu ostatnich dni i protestów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Jednoczymy się w ciężkich chwilach a później znowu każdy idzie w swoją drogę.

Od razu zaznaczę – ten tekst nie ma na celu oceny zachowania mężczyzny i innych zgromadzonych, chciałem tylko pokazać Ci, że pewne sytuacje wymagają podjęcia decyzji – które mogą mieć wpływ na innych. 

Ok, bo chyba trochę się rozpisałem, wracając więc do zdjęcia Abbasa. Gdzie tu etyka dziennikarska i czy w ogóle takowa istnieje? Ile jesteśmy poświęcić dla własnego “JA”? Oprócz tego zdjęcia były także inne równie tragiczne, lecz paradoksalnie pomogły w polepszeniu warunków życia innych.

W 1993 roku reporter Kevin Carter z RPA przebywał w Sudanie gdzie w jednej z osad fotografował życie (a w zasadzie powolne umieranie dzieci). Mając dość widoku śmierci i męki dzieci udał się poza obóz gdzie spotkał… umierającą z głodu dziewczynkę, przy której czekał przyczajony sęp. Przerażający widok wychudzonej dziewczynki z nieproporcjonalnie dużą głową oraz widocznymi żebrami, w środku buszu z dala od wioski. Po zrobieniu zdjęcia, Carter przegonił zwierzę lecz nie pomógł dziecku. Zamiast tego “Usiadł pod drzewem, zaczął się modlić i wspominać swoją córeczkę”. Według jego relacji, po pewnym czasie dziewczynka wstała o własnych siłach i chwiejnym krokiem ruszyła w kierunku wioski. Uprzedzę Twoje pytanie – do tej pory nie wiadomo kim była, czy dotarła do obozu oraz czy przeżyła… Wstrząsające prawda?

Powyższe zdjęcie ukazało się na okładce New York Timesa 26 marca 1993 roku i niemal od razu zostało przedrukowane przez wiele gazet na całym świecie. Wiele tabloidów zarzucało bierność i brak okazania pomocy dziecku. Jednak trzeba zaakcentować stan, w jakim znajdował się Carter po opuszczeniu wioski. Był świadkiem cierpienia tysięcy ludzi, taki widok niewątpliwie wpłynął na jego zachowanie względem dziewczynki. Jednak to zdjęcie, przyczyniło się do ogólnego zainteresowania państwami “Trzeciego świata” oraz polepszenia bytu ludzi tam mieszkających. Dzięki zaangażowaniu się różnych fundacji oraz zwykłych ludzi, którzy przekazali pomoc materialną. 

Sam autor zdjęcia rok później otrzymał Pulitzera. W marcu, w strzelaninie zginął jego przyjaciel – Ken Oosterbroek. Carter nie mogąc pogodzić się z jego śmiercią popadł w ciężką depresję i po kilku miesiącach popełnił samobójstwo.

Na początku napisałem, że do tego wpisu zachęciła mnie, między innymi obecna sytuacja w Polsce. Setki tysięcy ludzi na ulicach, manifestujących przeciwko obecnemu rządowi. Niestety tam gdzie protesty, tam także incydenty z kontrdemonstracjami oraz policją. Wszystko to możemy zobaczyć dzięki transmisjom na żywo w Internecie a później w programach informacyjnych w telewizji. Tłumy i dziesiątki tysięcy relacji. Jesteśmy przytłoczeni nawałem informacji i obrazów, a wszystko to niestety odbija, się na naszym zdrowiu i samopoczuciu. A samo nagranie im bardziej drastyczne, niebezpieczne i “hardcorowe” tym lepiej.

A więc jak to jest z tymi zdjęciami? Z wyborem, sumieniem i systemem wartości? Czy zrobienie zdjęcia jest usprawiedliwieniem braku reakcji? Czy faktycznie upadliśmy tak nisko, jako społeczeństwo – totalnie nieczułe na innych, zapatrzonych tylko w siebie, tylko we własne ja? Bez przerwy gonimy za lajkami i followersami zapominając po co tak naprawdę fotografujemy. Pamiętajmy, że fotografia to przede wszystkim pamiątka (poza niektórymi technicznymi dziedzinami). Bądźmy kreatywni, dokumentujmy, ale pamiętajmy, żeby nie robić tego za wszelką cenę – bo kiedyś obudzimy się w świecie, gdzie drugi człowiek będzie tylko kolejnym obiektem/przedmiotem. 

Ale poważnie dziś wyszło, no cóż czasem i tak jest 😉

Mam nadzieję, że nie przynudziłem – jeśli Ci się spodobało powiedz o mnie innym, jeśli chcesz – udostępnij i wpadnij ponownie 🙂

Trzymaj się ciepło! 

Cześć! 😉 

“Fotografia jako potężne medium wyrazu i komunikacji oferuje nieskończoną różnorodność postrzegania, interpretacji i działania.” – Ansel Adams

  • autorem zdjęcia/miniaturki jest Angela Nikolau